czwartek, 24 stycznia 2013

Mhm?

 A kiedy przyjdzie godzina rozstania,
Popatrzmy sobie w oczy długo, długo
I bez jednego słowa pożegnania
Idźmy - ja w jedną stronę, a ty w drugą.
(…)
A kiedy przyjdzie godzina spotkania,
Może w nas pamięć dawnych chwil poruszy
I bez jednego słowa powitania
Popatrzym sobie aż w samo dno duszy...

Tadeusz Żeleński-Boy 


Fot. Anatol Knotek. http://www.anatol.cc/objects_en.html
Czy to ten wiek? A może ta pora roku? A może ten nowy rok przywlekł ze sobą jakieś złowieszcze wiatry, które wdmuchują w głowy tak wielu bliskich mi osób myśli o odejściu od męża, wyprowadzeniu się od wieloletniego partnera, ojca dzieci, przyjaciela, który kiedyś był kochankiem i tak dalej i tak dalej?

Pisałam już tutaj o swoich własnych doświadczeniach, nigdy nie ukrywałam tego, że w moim związku bywało bardzo słabo, że był czas kiedy łączyła nas tylko cieniutka niteczka nastoletnich wspomnień i wyryte w pamięci wszystkie odcinki Friends. Nie próbowałam koloryzować rozczulającej mnie teraz żałości moich rozterek kiedy chciałam odejść i spróbować kogoś i czegoś innego; wolna od zobowiązań związku, który przez swój nietypowy jak na nasz wiek czas trwania stał się rzadkim okazem pod ochroną. Dzisiaj kiedy słyszę zdziwione „Ile lat jesteście razem??” to z dumą potwierdzam, że to nie jest przejęzyczenie, ale jeszcze 5 lat temu uważałam, że to dziwaczne, a nawet wstydliwe. W tym roku minie 20 lat od kiedy jestem razem. Połączyliśmy się w parę jako prawie dzieci, zafascynowani sobą we właściwy nastolatkom erotyczno-zabawowy sposób, potem pokochaliśmy miłością, która od tego czasu ewoluowała w najróżniejszych kierunkach. Zmieniała się, rosła i malała. Bywałam zrozpaczona i zdesperowana, gotowa odejść albo go wyrzucić. A jednak jesteśmy razem. Szczęśliwi.

W rozmowach z zagubionymi przyjaciółkami, koleżankami, czasem tylko znajomymi, zawsze intensywnie wsłuchuję się w ich dylematy próbując rozszyfrować czy noszą znamiona moich rozterek sprzed kilku lat. Dzisiaj wiem, że gdybym odeszła od Arka, w moim życiu nie tylko nie zdarzyłby się Wiktor, ale też ja nie miałabym dzisiaj tej siły, którą dało mi poradzenie sobie z własną „życiową dupą”, w której wydawało mi się, że byłam. W rozmowach nie próbuję dawać rad, chociaż jak terapeuta zadaję dużo pytań licząc, że pomogę im znaleźć odpowiedź, że widmo wypowiedzianych na głos strasznych konsekwencji jakiejkolwiek decyzji, którą podejmą podsunie im tę właściwą, tę której pragnie ich serce. Bo wierzę, że podświadomie wiedzą, co robić. Niektóre odejdą na pewno i jeżeli jeszcze tego nie zrobiły, to dlatego, że strach przed niepewną przyszłością i bolesna świadomość tego, że ratując siebie skrzywdzą (choćby tylko chwilowo i powierzchownie) kogoś kogo kochały, a może nawet wciąż kochają, powstrzymuje je przed zrobieniem kroku, przed straszną rozmową, która przyniesie łzy, przekleństwa i problemy z podziałem zgromadzonych mebli i samochodów. Ale ta chwila przyjdzie. Niektóre nie odejdą ze względu na dobro dzieci, które wprawdzie nie zobaczą już jak rodzice przytulają się do siebie podczas spaceru, ale też nie będą mieć dwóch identycznie umeblowanych pokoi w dwóch zupełnie innych domach. Niektóre nie odejdą, bo tak naprawdę tego nie chcą, tylko tak im się wydaje.

„Boję się bardzo. I to właśnie nie zmiany, raczej tego, że czegoś nie zmienię. I nie chodzi mi tu o zmianę Ciebie na kogoś innego. Nie ma innej osoby, do której chciałabym odejść, z którą chciałabym spędzić życie. X pojawił się jakbym go sobie zamówiła, żeby był tą iskrą, inspiracją, ekscytacją. Tym wszystkim, czego mi brakuje między nami. Ale nie był tym wszystkim najważniejszym czym Ty jesteś”

Ja „chciałam chcieć” odejść, bo fakt, że jestem z Arkiem tak długo, przerażał mnie i chciałam się przekonać czy bez niego też  jestem sobą, czy może kimś innym? Chciałam odejść na siłę, bo nie chciało mi się wierzyć, że trafiłam za pierwszym razem. Odsunęłam się od niego, wplątałam się w inną relację, w której było jednocześnie pięknie, czarno, ekscytująco i beznadziejnie. Zakończyłam to, zaleczyłam najgorsze obrażenia i wróciłam. Wolna i pewna, że mogę mieć autonomię w związku, w którym jestem już dłużej niż nie jestem… Nie wiem jak ułożą się losy tych cudownie pragnących szczęścia i prawdy kobiet (i jednego bardzo drogiego mi mężczyzny), ale chcę wierzyć, że będą słuchać siebie, trafnie rozpoznawać swoje lęki i nazywać swoje pragnienia, poszukiwać, ryzykować, sięgać po to, co im najdroższe. Nie na siłę, bez pośpiechu. Chcę wierzyć, że żyjąc szczerze i odważnie uda im się zachować autentyczność w relacjach nawet z tymi, których ostatecznie zostawią. Bo przecież nigdy nie wiadomo kto gdzie z kim na końcu, prawda?

Best Blogger Tips

2 komentarze:

  1. Jestem... Napiszę :) Niedługo. Wyruszamy w trójkę w kilkumiesięczną podróż po świecie i będzie co opisywać!!! Pozdrowienia
    Ewa

    OdpowiedzUsuń