piątek, 31 sierpnia 2012

Uzmysławianie

Fot. Arek Suszek
 
Wróciliśmy znad morza. Ukochanego, rozkołysanego morza, które łaskawie nie przyniosło wietrznej i deszczowej pogody tak częstej nad Bałtykiem – wprost przeciwnie grzało nas słońcem przez większość pobytu i łagodziło czasem napięta atmosferę, której nie sposób uniknąć kiedy spędza się wakacje z trzema najważniejszymi mężczyznami życia – ojcem, mężem i synem. Kiedy tylko słońce słabło bywało ciężko i burzliwie, spięcia mijały wraz ze wzrostem temperatury i przejrzystości nieba. Skłaniało mnie to do coraz bardziej wytężonej pracy nad uniezależnianiem się od okoliczności zewnętrznych i szukaniem zaczepienia w sile zmysłów. Nie było łatwo i zawsze skutecznie, ale gdy tylko czułam, że wzbiera we mnie złość, smutek, rozdrażnienie sięgałam do mocy słuchu, węchu czy najbardziej dla mnie skutecznego dotyku i starałam się uspokoić, wyciszyć, usunąć na bok. Paradoksalnie na wakacjach nie było łatwiej niż w domu, moja duma i wiara w możliwość panowania nad własnymi myślami i zachowaniami zostały wystawione na ciężką próbę. Ale przecież nie poddaję się i z jeszcze większym zapałem zabieram się za swoje „uzmysławianie”, uczenie się korzystania z siły zmysłów dla lepszego, pełniejszego życia. Dzisiaj o zmysłowości per se.

Na fenomenalnym blogu Gdybym Dorosła Ewy Panufnik, współzałożycielki Dojrzewalni Róż, przeczytałam: Kiedy w pewnym momencie dotarło do mnie, że moja seksualność to moja rzecz  i to ja decyduję kiedy mam ochotę na jej ekspresję i w jaki sposób, było to niezwykle wyzwalające. Nie mogłam uwierzyć, że przez tyle lat pozbawiałam się dostępu do tak wielkiej życiowej siły. Zaczęłam się cieszyć swoim ciałem, afirmować je, pozwalać mu wibrować energią, gdy jest czymś lub kimś poruszone. Wpłynęło to na mnie w wielu aspektach, także w relacjach z innymi. Stałam się bardziej siebie świadoma, pewna, ukorzeniona.

W moim przypadku oznaczało to też mniej ostentacyjnie uwodzicielska... Energię i zmysłowość, którą marnotrawiłam na bezproduktywne poszukiwanie adoracji i zachwytu w oczach obcych mi ludzi zamieniłam na nieustający flirt ze światem moim wewnętrznym i cudowną bliskość z mężem. Zaczęłam bardziej czuć siebie i wierzyć sobie. Poznałam więcej swoich możliwości i chociaż ewidentnie ciągle jeszcze nie jestem gotowa całkowicie zrozumieć swojej drogi i nią ruszyć przed siebie, to siły witalne jakie udało mi się ochronić, ta élan vital, pęd życiowy sprawia, że chce mi się szaleć i robić głupie miny do aparatu :)

Na tym samym blogu, Ewa Panufnik pisze: Pamiętam, jak kiedyś moja przyjaciółka, sfrustrowana w tamtej chwili długotrwałym brakiem seksualnej relacji w swoim życiu przeżyła olśnienie, że to nie pozbawia jej możliwości przeżywania swojej seksualności. Stworzyła listę 25 sposobów w jaki może ją wyrażać i się nią cieszyć bez partnera: poczynając od ubioru, czy bielizny, które pomagają jej poczuć się zmysłową, poprzez oglądanie pięknych erotycznie filmów, słuchanie poruszającej jej serce muzyki, po bieganie po łące bez bielizny pod spódnicą:-)
Te słowa wyrażają moje głębokie przekonanie, że niezależnie od intensywności seksualnych relacji, wrażliwość zmysłowa determinuje jakość życia i sprawia, że każdy dzień może być niesamowity, pełen wrażeń, chociaż niekoniecznie intensywny czy ekscytujący. Otworzenie się na zmysłowe doznania nawet w tych najbardziej prozaicznych czynnościach może podnieść komfort życia, przywrócić przyjemność, zapewnić żywy kontakt z tym czego dotykamy, czego doświadczamy. I chociaż nieco absurdalnie może brzmieć „nawiąż zmysłowy kontakt z gąbką, którą myjesz naczynia”, to mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.

Zainspirował mnie ten pomysł 25 sposobów na przeżywanie swojej zmysłowości. No i wyzwanie sobie stawiam większe – z Waszą pomocą chciałabym znaleźć co najmniej 100 takich sposobów:)

Oto początek listy sposobów, rzeczy, doznań, które mnie „uzmysławiają”:

1.    „Noski-noski eskimoski” na zalanej słońcem plaży i super zbliżenie woalu Wiktorowych rzęs
2.    Głaskanie świeżo ściętych maszynką włosów Arka
3.    Bezcelowe przesypywanie przez palce rozgrzanego piasku
4.    Bezcelowe przesypywanie przez palce zimnej ziemi.
5.    Chodzenie boso lub przynajmniej bez butów (zdarza mi się nawet w biurze)
6.    Perfumowanie pulsującego nadgarstka moim ulubionym zapachem, który ktoś bliski określił jako „ciepłołóżkowy”
7.    Zlizywanie masła orzechowego z łyżeczki (mamy nawet z Arkiem mały spór zatytułowany przez niego. „O wyższości powolnego zlizywania masła z łyżeczki nad łapczywym pochłonięciem na raz”)
8.    Pierwsze zanurzenie w świeżo zmienionej, pachnącej czystością pościeli
9.    Ciepła dłoń Wiktora muskająca mnie po twarzy przez sen
10.    Dźwięk tuptających bosych nóżek nocnego podróżnika kiedy przemieszcza się z całą rodziną misiów do naszego łóżka
11.    Zimowe szczelne otulenie kołdrą i świadomość, że przede mną kilka godzin słodkiego bycia kokonem
12.    Pierwsze zanurzenie w gorącej wannie, tak, że wystaje tylko nos wciągający mocno zapach pomarańczowej soli do kapieli
13.    Świeżo wyjęte z opakowania rajstopy
14.    Rozkosznie dziecięco brudne kciuk i palec wskazujący  - po korzystaniu z sezonu i wyłuskaniu dwóch wielkich słoneczników
15.    Przyjemny szum w głowie po wypiciu pierwszej butelki wina i przed otworzeniem kolejnej, która zazwyczaj kończy się już bólem głowy (a to dzieje się właśnie teraz!!!:))

cdn,

Jakie są Wasze typy? Czy zauważacie jak Wasze zmysły odbierają i zapisują świat?



Best Blogger Tips

3 komentarze:

  1. Chodzenie boso po mokrej trawie
    Przeczesywanie miękkiej sierści mojego Puchacza
    Wąchanie nowych książek i magazynów
    Wiosenny wiatr owiewający gołe stopy uwolnione od zimowych butów
    Smakowanie Muskatel'a
    Pranie wysuszone latem na słońcu
    Rozkoszowanie się zapachem morza
    Zanurzenie stóp w chłodnej wodzie w upalny dzień
    Peeling lawendową solą (najlepiej w spa a potem masaż)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko problem w tym, że jak "to" się dzieje, to nie uzmysławiam sobie tego...

    OdpowiedzUsuń