poniedziałek, 5 września 2011

Mniam Mama i powrót za biurowca szklane drzwi

Mój pierwszy dzień w pracy po urlopie wychowawczym. Pierwszy dzień Wiktora ze zdziwieniem obserwującego mamę i tatę wychodzących razem do biura (mama nieco zestresowana, objuczona milionem toreb pełnych butów na zmianę, szali, kanapek, ulubionej imbirowej herbaty, "szczęśliwych" długopisów i niezapisanych notesów).

Klimat zawodowy różni się zdecydowanie od moich dotychczasowych poczynań okołomacierzyńskich. Wszystko jest inne, a jednocześnie takie samo jak prawie dwa lata temu kiedy wysłałam się na tymczasową zieloną trawkę. Część starych znajomych odeszła do innych wyzwań, pojawili się nowi. Na szczęście ciągle pracuje ze mną wielu fantastycznych ludzi , którzy udowadniają, że można nie zatracić się w korporacji, że można zachować niepowtarzalne ja, niezatapialne poczucie humoru, genialny biurowy duch wysublimowanego flirtu, pasję i chęć odczuwania pełni życia w każdych warunkach. Naprawdę cieszę się z powrotu do pracy. Czuję, że Wiktor jest w dobrych rękach troskliwej "Tinki", czyli opiekującej się nim Martyny. Nie martwię się o niego i nie martwię się o siebie. Mam zamiar radośnie angażować się w nowe zadania i maksymalnie wykorzystywać czas na pracę, który celowo ograniczyłam sobie po to, żeby całkowicie nie stracić tego fantastycznego etapu w rozwoju Wiktora. Żeby móc go obserwować, śledzić galopujące postępy w mówieniu, przyklejać mu kolorowe plastry z Garfieldem jak otrze sobie kolano na kamieniach w parku i uczyć go jak dawać sobie radę z frustracjami, strachami, niepokojem. Mam nadzieję, że uda mi się wszystko połączyć i że nie będę czuła rozdarcia ani w domowym ani w biurowym kontekście. Mam nadzieję, że nie zatracę się w nowych obowiązkach i wyzwaniach i nie zapomnę o tym, czego się o sobie dowiedziałam kiedy miałam więcej czasu na zgłębianie sensu życia... A mój super uzdolniony mąż specjalnie z okazji powrotu do poważnych zadań zawodowych zrobił mi kultową niegdyś bransoletkę, kolorowy mulinowy przypominacz o szaleństwie, spontanicznej dzikości i niepoważnym duchu zabawy, który ma mnie nigdy nie opuścić. Przywiązałam go do siebie na zawsze :)


Fot Ewa i Arek Suszek
Best Blogger Tips

3 komentarze:

  1. Hej! Powodzenia :)
    Myślę, że skład na 13 piętrze jest tak fajny, że na pewno to pomoże w powrocie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosia, powodzenia as well :)i Dzięki Dorotka!

    OdpowiedzUsuń