![]() |
Fot Arek Suszek (na zdjęciu ja tuż przed nieobyczajnym komplementem) |
Kiedy Wiktor zasypia, my czym prędzej rzucamy się do robienia tego, o czym myśleliśmy cały dzień. I tu każdy kto nie ma dzieci pomyśli, że oto, zrywając z siebie ubrania pędzimy do sypialni żeby spełniać snute przez cały dzień wyszukane fantazje z wykorzystaniem fruwających w powietrzu nóg, rąk i gadżetów. Ale każdy kto ma dziecko wie, że nie tak będzie wyglądał ten wieczór… Fantazje rodziców półtorarocznego już prawie małego człowieka obracają się częściej wokół wyrafinowanych sposobów na uciszenie krzyków, jęków i marudzenia, które wypełniają naszą codzienność.
Kiedy dziecko zasypia i w całym domu zaczyna panować błoga cisza, którą można zapełnić czym się tylko chce, okazuje się, że każde z nas ma inną wizję przyjemności. Arek marzy o dłuższej chwili nicnierobienia, przerzucaniu kanałów w telewizji, zdobywania kolejnych licencji na playstation. Ja chcę się wykąpać, po raz setny opiłować sobie ponadgryzane paznokcie i pomalować je nową odżywką, z którą wiążę wielkie nadzieje. Potem marzy mi się chwila przy komputerze, przejrzenie kilku gazet, gorąca herbatka, którą mogę postawić na wysokości dłoni, a nie prawie przy suficie. I tak mijają 2-3 godziny zanim pójdziemy spać. Najczęściej na tury. Ja pierwsza, Arek dołączy do mnie jak zmorzy go sen na kanapie. I mała jest szansa, że z wizją rychłej pobudki któreś z nas poczuje wtedy dziką namiętność…
Zdarzały nam się już (i z rozmów z kilkoma koleżankami, innym parom też) chwile kiedy leżąc razem przed zaśnięciem zastanawialiśmy się w duchu – a może zainicjuję szybki numerek? Noc gorąca, spać się aż tak bardzo nie chce, a przecież to takie fajne. Ale jednocześnie pojawia się myśl, że może coś się nie uda, że nie mamy tyle czasu, że Wiktor przybiegnie za kilka minut i będzie pakował się nam do łóżka. Słaby afrodyzjak. Dajemy sobie buzi, obracamy się do siebie plecami i tracimy okazję do podładowania akumulatorów, zbliżenia się do siebie i stworzenia kilku miłych wspomnień na stare lata….
A przecież każdy potrafi sobie przypomnieć to uczucie wszechmocy po udanym seksie, to przepełnienie miłością do wszystkich i wszystkiego, które pojawia się po dopieszczeniu naszego ciała, duszy i przypomnieniu o naszej atrakcyjności. Och jak wtedy się chce głośno śmiać, śpiewać pomimo ewidentnego braku talentu i pomagać całemu światu. Dlaczego więc nie oddajemy naszych ciał we władanie cudownie zwierzęcych instynktów, zamiast tego szukając wrażeń w oglądaniu sensacyjnych filmów albo śledzeniu kolei losu naszych serialowych „bliskich”. Dlaczego wybieramy słabą rozrywkę i smutne wiadomości zamiast gorącego oddechu i kojącego dotyku ukochanej osoby? Nie rozumiem tego chociaż sama tak robię. Co jakiś czas nachodzą mnie myśli, że szkoda, że nie jesteśmy ze sobą bliżej, częściej, bardziej, ale jednocześnie nie znajduję w sobie tyle siły żeby to zdecydowanie przełamać i rozkręcić się na dobre. A przecież potencjał w nas drzemie ogromny… Są chwile kiedy czuję ekscytację jakbym znowu była ta szesnastolatką, którą pocałował spierzchniętymi wargami w mroźne popołudnie na huśtawkach obok naszego liceum. Czuję falę gorąca tylko patrząc jak przeciąga się na łóżku albo jak chodzi boso w dżinsach. Po blisko 20 latach razem zdarza się, że czerwienię się zawstydzona jego nieobyczajnym komplementem podczas naszych sesji zdjęciowych do bloga. Trzeba to tylko zebrać i wrzucić razem do naszego łóżka żeby zawrzało :)
PS. Dzięki Pola za linka do artykułu – tam fajny przepis na medytację zasilającą.
„To takie leżenie na łyżeczkę ze sobą. Według tantry mężczyzna i kobieta harmonizują w ten sposób swoje energie. To ma psychologiczne przełożenie, przecież chodzi o to, żeby poczuć swoje istnienie wzajemnie, bicie serca, zharmonizować oddech i skoncentrować się bliskości fizycznej. Osoba, która jest z tyłu, jest tą, która otacza opieką i daje energię. W medytacji zasilającej należy te role zmieniać w zależności od tego, kto w danym dniu bardziej potrzebuje "dokochania".
Więcej na Wysokie Obcasy

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz