Kochany Synku,
Już ponad pół roku nie pisałam do Ciebie. Kiedy ostatni raz usiadłam żeby ubrać w słowa moje uczucia, miałeś rok, dopiero co nauczyłeś się chodzić i mówiłeś niewiele poza „mama” i „tata”. Teraz nie przestajesz wyrzucać z siebie słów - dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści na minutę. Coraz bardziej przypominają język jakiego używamy, chociaż w osobistym słowniku masz ciągle uroczego „pingina” zamiast pingwina, „bundan” zamiast budyniu i „kompanda” w miejsce komputera. Do osób Ci bliskich mówisz używając najpiękniejszych zdrobnień – "mamici i tatuzzi, babici, ciocici, anici". Codziennie z żalem żegnamy jakieś Twoje autorskie słowo, które zastępujesz leksykalnie, a nawet często fleksyjnie, poprawnym. Już nie pamiętam kiedy przestałeś nazywać kalosze „kalikami”, a cywilizowane „plosze kulurydze” zastąpiło „kukalu cie”. Jesteś najsłodszym człowiekiem na świecie. Czasem tak trudno jest mi się opanować żeby Cię nie zaściskać do utraty tchu. Bywasz najbardziej irytującym człowiekiem na świecie. Czasem nie umiem złapać dystansu, odszukać pokładów cierpliwości, sięgnąć do rodzicielskiej mądrości i powstrzymać się od nerwowych reakcji na Twoje rodzące się poczucie samodzielności, godne podziwu próby panowania nad wszystkim co Cię dotyczy i decydowania o wszystkim co Cię spotyka. Tłumaczę sobie w chwilach refleksji, że wszystko co teraz robisz rozwija niezbędne Ci w późniejszym życiu umiejętności, integralność, poczucie wartości, które buduje się właśnie dzięki ufności we własne siły sprawcze i zrozumieniu płynącym od Tobie najbliższych. Mimo to, są chwile kiedy zapominam o całej tej wiedzy i i intuicji i wściekam się na Twój opór stawiany moim dłoniom ubierającym Cię w kurtkę, która najwyraźniej Ci tego dnia nie pasuje. Irytuję się kiedy z impetem rzucasz klockami o drewnianą podłogę, chociaż nie mogę nie dostrzegać w Twoich oczach dumy i satysfakcji z tego, że to robić potrafisz. Męczy mnie Twoje jęczenie o czekoladę chociaż sama tracę chęć do życia bez co najmniej 9 mlecznych kostek dziennie. Mam jednak nadzieję (a może nawet pewność), że dzięki moim codziennym miłosnym podgryzaniom, szalonym tańcom, przytulankom, masażom, skokom, rzutom, wierszowanym wyznaniom miłości i dziesiątkom innych przejawów mojej nieskończonej admiracji, czujesz jak Cię kocham.
Całuję
Mama
![]() |
Fot. Arek Suszek |

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz