środa, 30 listopada 2011

Komu baśni?

Niepokojące zdjęcie Śpiącej Królewny: Matt Hoyle

Za tydzień, w reaktywowanym w mojej pięknej dzielnicy Klubie Włoskich Mam odbędą się zajęcia z bajkoterapii, a ja, zafascynowana tematem i klimatem baśni od zawsze, zastanawiam się ile bajek i baśni napisano tak naprawdę raczej ku pociesze i wsparciu dorosłych. Bo ja nie mam ich dosyć. Lubicie baśnie braci Grimm? Właśnie zamówiłam sobie ich przepiękne wydanie, pełne niezwykłych ilustracji i historii, które paraliżują ze strachu już ponad dziesięć pokoleń rozdziawionych buź, wprawiając w zakłopotanie rodziców czytających o bezlitosnych rodzicach Jasia i Małgosi, którzy porzucili w lesie swoje słodkie maluszki na pastwę zwyrodniałej Baby Jagi i w wyobraźni widzą czerwony od krwi kapturek małej, dzielnej dziewczynki rozszarpanej przez wilka. Dyskusja na temat tego czy czytać te baśnie dzieciom trwa od zawsze i decyzję podejmie ostatecznie każdy rodzic samodzielnie. Ja dobrze pamiętam z dzieciństwa zieloną okładkę z ropuchą, ale czy mama na pewno czytała mi je w całości? Może świadomie manipulowała przekazem, cenzurując co niektóre fragmenty i przekazując mi tylko istotne przesłania? A może właśnie czytała mi każde słowo, a ja, z wrodzonym wszystkim dzieciom zrozumieniem i naturalną akceptacją stanu rzeczy chłonęłam to co najważniejsze? A może czytałam je już sama?

Jarosław Mikołajewski napisał kiedyś, że „Świat braci Grimm to jak cztery kąty własnego pokoju. Babcia Kapturka to Babcia, mama Kapturka to Mama, Kapturek to jesteśmy my sami, a wilk... No, wilk to już całkiem osobista historia. A bajka to nie bajka, lecz życie”

Bardzo wierzę w siłę baśni, w ich moc oswajania dzieci ze strachem, uczenie panowania nad sobą w sytuacjach ten strach wywołujących. Akceptuję dla potrzeb tworzącego się systemu wartości mojego dziecka trochę stereotypowe baśniowe rozdzielanie dobra i zła, fascynujące wymieszanie realności i magii i sprytne triki dotykające najważniejszych problemów, z którymi nasze dzieci będą się w życiu spotykać – lęku przed porzuceniem, samotnością w nieznanym środowisku, zaginięciem, śmiercią, wiecznością. W prosty sposób, ale z zawoalowanym drugim dnem, przemawiają do psychiki dziecka,  pomagając nazwać te lęki i odnaleźć pocieszenie w tym, że ktoś jeszcze przeżywa to co my. Baśnie, w piękny sposób, uświadamiają za nas dziecku, że pomimo istnienia na świecie zła i głupoty, dobro i mądrość mają i dają więcej szczęścia.

Bruno Bettelheim, wybitny terapeuta i znawca bajek, pisał: „Baśnie to czarodziejskie zwierciadła ukazujące różne przejawy naszego świata wewnętrznego oraz fazy rozwojowe, jakie musimy przejść, aby osiągnąć dojrzałość. Gdy zanurzymy się w znaczenia baśniowe, wydadzą nam się one najpierw spokojną tonią, w której odbija się tylko nasza twarz. Wkrótce jednak ukażą nam się w głębi wewnętrzne wiry naszego życia psychicznego. W końcu zrozumiemy, w jaki sposób osiągnąć pokój z sobą samym i ze światem zewnętrznym, pokój, który nagrodzi nasze trudy.”(książka Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni)

I ponieważ wierzę, że najważniejszym zadaniem rodzicielskim jest budowanie w dziecku poczucia własnej wartości i adekwatności, to będę sięgać do siły bajek ile się da żeby Wiktor stał się władcą królestwa, którym jest jego własne życie.
Best Blogger Tips

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz