wtorek, 9 sierpnia 2011

Skąd u pani ta melancholia?


Fot. archiwalne Arek Suszek


Gdybym tylko mógł przekazać Ci choć cząstkę własnego szczęścia, abyś już na zawsze była wolna od smutku i melancholii.
 Albert Einstein

Nigdy nie wiem kiedy i gdzie zobaczę albo usłyszę coś, co otworzy we mnie te odpowiednie szufladki i wyciągnie zakurzone doświadczenia i uczucia wymuszając niejako pisanie o czymś co siedzi, dręczy, co bardzo długo nie znajdowało ujścia, a teraz potrzebuje się uwolnić.

Byłam w weekend w kinie na Melancholii, głośnym filmie Larsa von Triera (którego poprzednie filmy wywoływały u mnie dość rozbieżne, skrajne reakcje), skuszona do kina obietnicą wizualnej uczty i tematyką  psychologiczną. Film skończył się tuż po północy, razem z niewielką jak można się domyślać o tej porze grupą widzów, siedziałam na napisach końcowych, poruszona tak, że nie mogłam się ruszyć. Niby czekając na potwierdzenie w napisach końcowych, że muzyka, która rozbrzmiewała w filmie to rzeczywiście Tristan i Izolda Wagnera, czekałam aż wyschną mi oczy i przestanę łkać. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio zareagowałam na filmie. I nie wiem czy to dlatego, że wzruszająco piękny wizualnie, czy dlatego, że jedną z ostatnich scen jest poruszająca scena matczynej miłości do syna, czy dlatego, że obudziły się we mnie wspomnienia moich minionych udręk, zgryzot i smutków.

Bo mimo upływu czasu wciąż świeże są we mnie wspomnienia okresu mojej słabości psychicznej, towarzyszących temu uczuć, doświadczeń. Świadomość nieszczęśliwa to jedno z piękniejszych określeń okrutnego stanu jakim jest melancholia.  Stanu, który daje jednocześnie smutek, przygnębienie, zobojętnienie, zniechęcenie, strach, wrażenie beznadziejności i duchowej pustki. Niezdolność do bycia tu i teraz, niezadowolenie z jakichkolwiek działań, ludzi, którzy nas otaczają, horror loci – piękne określenie na niepiękną niechęć do miejsca, w którym się obecnie znajdujemy. Melancholia to „nic, które boli", to ciągłe doświadczenie braku i poczucie straty, która nawet jeszcze nie nastąpiła. I nastąpić wcale nie musi.

Ja przeszłam swoje ciężkie chwile melancholii,  nie takiej chorobowej, paraliżującej każdą działalność i uniemożliwiającej normalne funkcjonowanie, ale z całą pewnością niszczącej radość życia, związki z ludźmi, wiarę w siebie, spokój. W moich notatkach, które robiłam już na etapie wychodzenia z melancholicznych otchłani czytam: Znowu nachodzą mnie te paniczne myśli połączone z płaczem i bólem szyi. Czuję, że działam wbrew sobie, nie jestem w zgodzie ze sobą. Na wszystkich polach denerwuje mnie moja niekonsekwencja i brak silnego kręgosłupa. Brakuje mi odwagi, decyzyjności, pewności siebie. Mam dość kręcenia się w kółko. Niespecjalnie pracuję nad sobą, chociaż tak bardzo chcę się zmienić. Tylko jeszcze nie wiem w kogo.

Długo poszukiwałam rozwiązania tej sytuacji bolesnej, w której tkwiłam, nieświadoma, że najprostsze rozwiązania były tuż obok, tylko wymagały mojej akceptacji. Karl Jaspers, niemiecki egzystencjalista, pisał - kryzys niewiedzy poprzedza pewność, dlatego zawsze towarzyszy mu lęk, nagłe uniki, które mogą być zarówno ostatnią próbą uniknięcia błędu, jak i ostatnim głębokim oddechem przed rozstrzygnięciem.

Koszmarne samopoczucie w pracy. Wyszłam, nie dałam rady. Ból szyi, za dużo niezałatwionych spraw. Jak mogę się nauczyć odpuszczać co trzeba i robić co trzeba? Boję się kończyć sprawy, zamykać projekty, podejmować decyzje, egzekwować od innych pomoc. Ciągle ten ucisk w piersi, dreszcze.

Tak było kilka lat temu, tak jest u wielu moich znajomych, u wielu Waszych znajomych, może też u Was? Najważniejsze, to poszukać pomocy, odpuścić sobie poczucie winy z powodu tego co było, odciąć się od przeszłości i zacząć żyć tylko tym co jest teraz. Nie jest to łatwe, ale wszystkim, którzy walczą z poczuciem beznadziei, życzę dużo światła. Każdemu zdarzają się smutne chwile, kryzysowe momenty zagłębienia się w swoich cieniach i mrokach, ale trzeba próbować wychodzić z nich jak najszybciej. Wybaczać sobie i innym, jednocześnie biorąc pełną odpowiedzialność za swoje samopoczucie. Jak mówi Justine, bohaterka filmu von Triera - I know things. (Ja to wiem).

PS Pisząc, wykorzystałam kilka określeń z ksiązki Melancholia. O tych co nigdy nie odnajdą straty Marka Bieńczyka.
Best Blogger Tips

1 komentarz:

  1. Pewna starsza, mądra i doświadczona kobieta powiedziała mi, że przeszłość będzie powracać do mnie jak kręgi na wodzie po rzuconym kamieniu. Na początku będą blisko centrum, a później będą coraz dalej i dalej, aż w końcu znikną...
    I tej teorii się mocno trzymam. Może i ona coś Tobie pomoże.... Wiem też jedno, że trzeba przestać walczyć z tym kim się było, co się zrobiło i jak wielu ludzi się skrzywdziło. Największą formą walki z przeszłością jest po prostu akceptacja, którą jest cholernie ciężko odnaleźć...

    OdpowiedzUsuń