Na początek mój stan ulubiony. Ulubiony przez moich bliskich. Spokojna, radosna, tryskająca zdrowiem i szczęściem „Matka Dziecko Kwiat”. Żyjąca chwilą obecną, nie zamartwiająca się na zapas i nie rozpamiętująca minionych strat i porażek. Młodsza o wiele lat niż to pokazuje metryka, nie poddająca się dyktatowi starszych członków rodziny, kościoła, szefów. Nie ulegająca żadnym przejawom rywalizacji, hipokryzji i konwencji. Ubrana w najwygodniejsze ubrania, otulona ukochanym kwiatowym szalem, oddychająca głęboko i prawidłowo. Ćwicząca jogę, kontemplująca każdy posiłek, przez kilka minut obracająca w ustach jedno małe winogrono, wytarzana w kwiatach, wymazana błotem, uniesiona w górę euforią.
![]() |
Fot. Arek Suszek |
Są takie dni kiedy nie irytuje mnie nic i nikt, kiedy nie słyszę marudzenia Wiktora, albo nawet wsłuchuję się w nie uważnie i pochylam się nad nim z matczyną radością i szczęściem, że mogę mu pomóc, że ja jedna wiem jak ukoić jego smutek czy ból. Są takie dni kiedy w moim całym życiu nastaje era miłości, niewypowiedziana jedność ze wszechświatem, zrozumienie wszystkich istot żyjących. Dni, w których moje trzecie oko widzi wszystko wyraźnie i prawdziwie, widzi poza fizyczną obecność i rozumie mimo niezrozumiałych sygnałów.
![]() |
Fot. Arek Suszek |
Są dni, w których umorusany Wiktor biega po domu bez pieluszki, a ja uradowana biegam za nim ze ściereczką i pogodnie łaskoczę go w urocze, gołe stópki. Dni, w których mój brodaty mąż staje się nieogolonym dzikusem w potarganych dżinsach, do którego przytulam się długo i mocno.
![]() |
Fot. Arek Suszek |
W te dni poddaję się przesłaniu Dezyderatów i odnajduję w sobie pokłady ciszy i spokoju, o które nikt mnie nie podejrzewa. Słucham wtedy jasnej muzyki – od nieśmiertelnego „Imagine” Johna Lennona po „Slow” niejakiej Rumer, od której się ostatnio uzależniłam. Jem świeże owoce i warzywa, popijam słodzoną miodem lemoniadę na zmianę z zieloną herbatą, jestem i przeżywam. A co jeszcze się ze mną wtedy dzieje, w najbliższych dniach napiszę. Bo żeby się na nowo na blogu rozkręcić potrzebuję auto-mobilizacji. Będę więc sobie pisać, choćby króciutko, codziennie.

Pisz Ewa, pisz! Czekam z niecierpliwoscia na Twoje inspiracje...
OdpowiedzUsuńOj dziękuję za zachęcanie :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia są na Twoim blogu!
OdpowiedzUsuńTeksty także :-)
Będę zaglądać.
Pozdrawiam!
A dopiero teraz dotarłam do tego komentarza :) Dziękuję i zapraszam bardzo.
OdpowiedzUsuń