(Mniam Mama w moich zamierzeniach miała być frywolna i wesoła i pisać o pobudzających zmysły potrawach i seksownych sztuczkach. I taka też będzie. Ale zanim na dobre się rozkręci, to będzie chwilę na poważnie. Jedzenie jest ważną częścią mojego życia i coraz bardziej świadomie dokonuję wyborów żywieniowych. Mięso to mój najpoważniejszy problem.)
Kto ma dzieci, je mięso, jest świadomy i wrażliwy, to ma problem. Jak wytłumaczyć sobie, a potem dziecku, że świnka robi „chrum chrum”, owieczka „beee”, a potem ktoś je zabija, a my je zjadamy. Wiktor czuje wszechogarniającą miłość do wszelkich stworzeń żywych, nikt i nic nie wywołuje w nim takiej ekstazy jak widok psa u Dziadków (nomen omen o imieniu Vega). Wszystkie motyle, żaby, koty, gołębie, wróble i wrony – jak pisał kiedyś Wojciech Eichelberger w wywiadzie na Eioba.pl „przedstawiają sobą jakieś zachwycające objawienie”. Pełne zachwytu i niewinności dziecięce serduszko czuje tę niezwykłą więź z innymi gatunkami, ciekawość, szacunek i miłość. Jeszcze nie pyta skąd wzięło się to co ma na talerzu, ale ja już próbuję odpowiadać. Ale jak to zrobić?
Może powiem, że w książeczce jest śliczna, grzeczna świnka do kochania i zabawy w błotku, która robi słodkie „chrum, chrum”, a gdzieś tam chowa się niegrzeczna, brzydka świnka do jedzenia? Ta śmieszna owieczka w książeczce, która ma takie fajne przygody w zagrodzie to inna owieczka niż ta, której małe żeberka jemy dzisiaj na obiad? Czy może lepiej unikać rozmowy i nie wychodzić poza kotlecik, pulpecik, mięsko? To jak nazwy własne, bez historii i konieczności tłumaczenia skąd się wzięły. W tym samym wywiadzie na Eioba.pl, Eichelberger trafnie mówi o tym co czuję: „Od najmłodszych lat uczymy dzieci hipokryzji, rozpoczyna się w nas proces wewnętrznego rozszczepienia na dwie nie mające ze sobą nic wspólnego części. Jedna przeżywa w związku ze zwierzętami niestety już nieprawdziwe, egzaltowane miłosne wzruszenia, a druga zachwyca się smakiem mięsa i udaje, że nie ma nic wspólnego z zabijaniem. Już jako dzieci całujemy i przytulamy zwierzątka, jednocześnie nieświadomie uczestnicząc w ich zabijaniu. Świat naszych wyższych uczuć oddziela się całkowicie od świata kuchni i stołu. Zwierzęta, które żyją obok nas i mają swoje imiona, nazywamy przyjaciółmi. Cała anonimowa reszta jest do zabicia i zjedzenia. Zaczynamy żyć podwójnym życiem.”
Jestem też po poruszającej lekturze „Eating Animals” (Jedzenie Zwierząt) Jonathana Safrana Foera, mocnej książki, która faktograficznie i dość obiektywnie opisuje jak powstaje mięso, które trafia na amerykańskie stoły. Jak wygląda cały przerażający proces produkcji mięsa podczas chowu przemysłowego, gdzie rządzi optymalizacja, maksymalizacja i eliminacja. Opisuje jak masowe jedzenie złego gatunkowo mięsa wpływa na pogarszający się z roku na rok stan zdrowia Amerykanów, jak chów przemysłowy rujnuje środowisko. Do mojej wyobraźni (poza opisami z rzeźni) przemawia przykład, że gdyby każdy Amerykanin tylko raz w tygodniu nie jadł mięsa, byłoby to równie zbawienne dla środowiska naturalnego, jak zniknięcie z dróg Stanów Zjednoczonych pięciu milionów samochodów.
Jestem teraz na etapie przejściowym. Nie umiem całkowicie wyeliminować mięsa z diety swojej i mojej rodziny. Pewnie gdyby nie Wiktor byłoby mi łatwiej odrzucić je w zupełności. A tak, przy jego stale niskim poziomie żelaza idę na łatwiznę i ulegam sugestiom, żeby jadł więcej mięsa i jajek, bo tam przyswajalnego żelaza najwięcej. Decyzja o niejedzeniu mięsa będzie decyzją, którą będę podejmować codziennie na nowo. Bo lubię smak mięsa i co jakiś czas czuję krwiożerczy zew. I na razie mu się poddaję, zaspokajając go najlepszej jakości mięsem z ekologicznych chowów nie-przemysłowych. Tyle na razie mogę zrobić. Ale to nie koniec transformacji.

A co z Panem Pomidorem to wlazl na tyczke....czy jego piekny rowny ksztalt dzieki cudownej nowej odmianie, twarda skorka i nieprzecietny czerwony kolor wskutek doprowadzania spalin do plantacji nie mial planow na przyszlosc, oczywiscie ze mial bo czekal na ogrodniczke. A powinien byc w dziwnych nierownych ksztaltach, pachnien a skorka powinna byc delikatna jak...(nie dla dzieci), jego miasz powinnien splywac po dekolcie mniam mamy i otaczac ja rozkosza smakow wiosny, a gdzie te pomidory....
OdpowiedzUsuńOj musi być ten pomidor na dekolcie, musi...
OdpowiedzUsuń