![]() |
Fot. z lewej Cowtools, fot. z prawej Arek Suszek |
Czym pachniesz, jak pachniesz, czy wiąże się z tym jakaś filozofia? Czy chcesz przekazać jakieś określone emocje, dać wyraz aktualnemu nastrojowi? Może przez zapach chcesz poprawić sobie humor albo powiedzieć coś o sobie całemu światu? Czy masz kilka zapachów na każdą pogodę i strój, a może jesteś wierna jednemu od lat? Kupujesz reklamowane nowości czy może przeszukujesz niszowe perfumerie żeby znaleźć coś wyjątkowego i niespotykanego, jakieś molekularne połączenie zapachu opon z orchideą i serem stilton?
Wierzę zapachom. Chociaż zabrzmi to pretensjonalnie, wierzę, że to jak pachniesz mówi o Tobie coś czego nie da się przekazać ubiorem czy zachowaniem. Wierzę, że dbałość o zapach i jego spójność z nami (i to niezależnie czy mamy jeden zapach czy dwadzieścia) jest ważną sprawą. Judge me, but I do believe it matters.
Od lat pachnę tak samo. Z małymi przerwami na kilkudniowe fascynacje zdobytymi próbkami, co kilka miesięcy kupuję wielki flakon zielonej cieczy o nazwie Un Jardin sur le Nil, czyli ogród nad Nilem, stworzony przez legendarny nos Jean Claude Ellena dla domu mody Hermes. To zapach inspirowany podróżą po wielkiej afrykańskiej rzece, pachnący zielonym mango, lotosem, figą, hiacyntem, piwonią z delikatną wonią kadzidła frankońskiego, marchewki, łodygi pomidora i tataraku. Ktoś kiedyś powiedział o nim, że jest taki „ciepłołóżkowy” i „pachnący domem ze świeżym praniem i obiadem”. Odkryłam go 5 lat temu na początku mojej drogi zmian, kiedy borykałam się z rozdarciem, popapraniem i brakiem wizji siebie. Spodobało mi się opakowanie i brak ostentacyjnie kobiecych nut (to zapach unisex), które dotychczas przyciągały mnie do perfum takich jak Coco Mademoiselle Chanel czy J’adore Diora. Był to czas kiedy czułam przesyt swoją kobiecością (jakkolwiek dziwnie to może zabrzmieć), a tak naprawdę podświadomie szukałam prawdziwszego dla niej wyrazu. Kiedy ochłonęłam po pierwszej olfaktorycznej euforii i przeczytałam na opakowaniu, że w tych perfumach Hermes "celebruje wielką rzekę Nil – symbol odnowy, urodzaju i płodności" to wiedziałam już, że w nilowym ogrodzie będę sobą. Wszedł mi w krew i stał się moim znakiem rozpoznawczym. Brzmi naiwnie? Może, ale ja wiem, że ten zapach mi w jakimś stopniu pomógł.
Niedługo potem Arek trafił na swój zapach, przypadkowo całkiem również Hermesa :) Terre d’Hermes , przez tych samych twórców kierowany do mężczyzn, którzy “stoją pewnie na ziemi, ale głowy mają w chmurach”. A Arek? Jak natchniony wyprowadza tego swojego wymarzonego Jaguara XK w kolorze british racing green codziennie na przejażdżkę jednocześnie prowadząc szczegółową dokumentację wydatków na benzynę i średniego spalania. A ja wtulam się w zagłębienie nad obojczykiem wciągając mocno doskonałą kombinację zapachu róży, czarnego pieprzu, geranium, vetiver, grejpfruta i mojego męża...
A Wy, czym pachniecie?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz